IAA (Internationale Automobil Ausstellung)


Frankfurt nad Menem od lat był miejscem, w którym organizowane były największe międzynarodowe targi motoryzacyjne na naszym globie.  Z zegarmistrzowską regularnością co dwa lata można było podziwiać stan światowej motoryzacji. Prawie wszyscy producenci motoryzacyjni na niecałe 14 dni tworzyli wspaniałe stoiska i prezentacje najważniejszych modeli w danym czasie. Teren targów to wspaniałe centra wystawowe z charakterystyczną wieżą, tworzące niesamowity klimat. W zasadzie nigdy tego nie liczyłem, ale odwiedzając najważniejszych producentów – poświęcając ok 10h, robiło się lekko ponad 10 km. Po takim dniu wrażeń człowiek był nie przytomny, ale szczęśliwy. Za każdym razem jak odwiedzałem IAA to targi przybierały inny format. Inaczej było w Lipsku, gdzie powielana była pewna matryca, we Frankfurcie nad Menem zmieniało się w zasadzie wiele rzeczy. Oczywiście oprócz budynków, które były wynajmowane przez Mercedesa, koncern VW, BMW to reszta była „mobilna”. Nawet projekty poszczególnych wystaw, producentów przybierały inne formy. Raz nastawione na moc i osiągi (wspaniałe czasy), innym razem na ekologię, następnie na elektryczność, a ostatnio na elektryczność i autonomię.


Widać było to szczególnie, porównując lata ubiegłe, gdzie dominowały silniki wolnossące ośmiocylindrowe, dudniące wydechy wspaniała atmosfera – energia oraz pozytywne reakcje samych producentów na odzew zwiedzających. Nikt nie chował aut z V8, wręcz przeciwnie. Każde auto ociekające mocą było specjalnie eksponowane i podziwiane. Cieszyło się ogromnym zainteresowaniem. Zmieniające się czasy, polityka koncernów, ekologia spowodowały, że te wszystkie wspaniałe pojazdy zaczęły znikać. W dobie nastawienia na elektryczność zaczęły dominować alternatywne napędy. Także producenci idąc przecież z duchem czasu, musieli się dostosować. Zaczęło być zielono i nudno…


Widać to było na IAA w 2019 r. gdzie miałem wrzenie, że nawet Porsche chowa 911, skupia się tylko na Taycanie. Mercedes jak do tej pory prezentujący całe swoje portfolio schował wszystko co jeździ na benzynę i wystawił auta na baterie, wrzucił kilka drzewek. Przecież jego  hala – a raczej budynek (ten kto był ten wie) jest gigantyczny, z możliwością prezentacji każdego modelu z naciskiem na AMG. Tam można było spędzić wiele czasu. Kryzysy ekonomiczne, afery i inne elementy geopolityki sprawiły, że motoryzacja oberwała rykoszetem. To wpłynęło na poszczególnych wystawców. IAA Frankfurt  w 2021 r. nie odbędą się we Frankfurcie bowiem umowy i organizacja sprawiła, że temat został przeniesiony do stolicy Bawarii. Jednakże był to prawdziwy zaszczyt być kilka razy we Frankfurcie na wydarzeniu motoryzacyjnym najwyższych lotów! To był wzór organizacji targów motoryzacyjnych oraz sedno motoryzacji, motoryzacyjne niebo!


HOCHALPENSTRASSE

NO REFUNDS IN CASE OF BAD WEATHER

Kiedyś wydawało mi się, że wypad na Stelvio Pass będzie tym wyjazdem, który będę wspominać latami. To oczywiście ma związek z motoryzacją oraz faktem, że TopGear w latach swojej świetności przedstawił tą drogę górską, jako jedną z najlepszych. Byłem i okazało się, że trochę mnie rozczarowało to, co tam spotkałem. Nie sama natura, bowiem ona urządziła wyśmienity spektakl, ale otoczenie, czyli zatłoczone drogi, rowerzyści, autobusy oraz cholerni kierowcy Dacii, dla których przędność pokonywania kolejnych zakrętów wynosząca 30 km/h była maksimum. Zatem Stelvio mnie urzekło, ale jednocześnie to co, przedstawiane było w telewizji, nie miało realnego odzwierciedlenia w tym, co tam spotkałem. Okey, nie zaprzeczę, było tam wspaniale, dlatego że to Alpy włoskie z przepięknymi widokami na wiele szczytów i lodowiec. Stelvio Pass bardzo mi się podobało, ale były też elementy, które rujnowały ten piękny obrazek. Jednakże przyszedł czas na kolejne wyzwanie. Kończąc długie włoskie wakacje, powrót musiał odbyć się na linii Hochalpenstrasse-Zell-am-See-Wrocław. Trasa Hochalpenstrasse to droga płatna, ekstra 45 Euro od samochodu i można nią przejechać tylko w określonych porach roku oraz dnia. Minutę po 20:00 na trasę już nie wjedziesz. Prowadzi z jednej strony na punkt widokowy na Grossglockner (gdzie się kończy), a z drugiej przejedzie się nią do Fush i dalej do Bruch an der Grossclokcneer aż do Zell am See. W tym roku trasa kończy 90 lat, z tego tytułu otrzymuje się po zakupie biletu pamiątkową naklejkę (1935-2025 -90 Yahre). Kilka faktów o tej drodze:

 

§     lokalizacja: Austria, Park Narodowy Wysokie Taury

§     długość trasy: ok. 48 km

§     najwyższy punkt:Edelweißspitze – 2.571 m n.p.m.

§     liczba zakrętów: 36 serpentyn

§     punkty początkowe: Bruck (ziemia Salzburska) i Heiligenblut (Karyntia)

§     tunel Hochtor: przecina granicę między ziemią Salzburską, a Karyntią.

Hochalpenstrasse należy do najpiękniejszych tras widokowych w Europie. Te 48 kilometrów warte jest każdego Euro. Oczywiście kluczem w tym wszystkim jest pogoda, bowiem może się tak zdarzyć, że trasę przejedziesz całkowicie w deszcze i nisko ułożonych chmurach. Zatem z widoków nici. My akurat mieliśmy częściowo farta, bowiem w przeważającej części pobytu był i deszcz i niskie chmury, ale też pojawiło się w idealnym monnecie okienko pogodowe, w sam raz na zrobienie zdjęć. Zdjęć, których cyknąłem ponad 770. Jednakże przed wjazdem na tą drogę warto zatrzymać się w Winklern pod adresem: 9841 Winklen 202, tam jest KOSTBAR, miejsce, w które bardzo polecam. Dlatego, że nigdy wcześniej nie spotkałem się z tak „potężnym” posiłkiem, jeśli chodzi o jego wielkość oraz zastrzyk energii. Po uzupełnieniu kalorii kierujemy się już w objęcia Wysokich Taurów wraz z całym ich inwentarzem. Generalnie to już bez znaczenia pogoda, bowiem nawet w najbardziej chorej wizji snu wariata w zakresie załamania pogodowego, warto tam pojechać. 36 zakrętów zdecydowanie szerszych w konstrukcji niż na wyżej wspomnianym Stelvio Pass, co powodowało, że prawie 5 metrowym samochodem pokonywałem je na raz, a nie na dwa razy, jak we Włoszech. Konstrukcja trasy wymaga jednego – sprawnych hamulców w aucie. I o ile podczas wdrapywania się nie zdajesz sobie z tego faktu sprawy, to podczas zjazdu, w stronę już Zell am See zaczyna się naprawdę jazda, bo najpierw wnosisz się na wysokość ponad 2,5 k metrów, a później zjeżdżasz do poziomu zerowego. Mogę to określić w ten sposób, że pomimo nowych hamulców przednich i tylnych (wymiana przed wyjazdem) już na parkingu w Zell am See poczułem charakterystyczny zapach, co oznaczało, że układ hamulcowy mocno oberwał. W zasadzie jestem wychowany na górskich trasach, gdzie robiłem prawko wiek temu i wiem, o co kaman w temacie, ale i tak używając hamulca tylko w ostateczności, to całość układu była bardzo obciążona. Brembo dały radę. Co do pierwszej części trasy, to te niecałe 50 kilometrów jest wspaniałą przygodą dla osób, które uwielbiają góry oraz dla tych, którzy uwielbiają jeździć po krętych drogach. A jeśli masz w samochodzie manetki do zmiany biegów, czujesz się jak młody bóg. Wysokie Taury w okienku pogodowym odwdzięczą się wspaniałymi i doniosłymi widokami na ośnieżone ostre szczyty. W sumie na tym odcinku możesz się ich doliczyć trzydzieści. Trasa mnie  pochłonęła, aż tak, że miałem ochotę zostać tam na cały tydzień, ale niestety grafik nie pozwalał na takie ekstremalne rozwiązanie i sądzę, że zarządca trasy też nie byłby zadowolony. Na bilecie wjazdowym na Hochalpenstrasse widnieje informacja: no freunds in case of bad wather, co doskonale oddaje ducha tamtej aury pogodowej. Zdecydowanie jest to najlepsza droga górska jaką miałem okazję przejechać. Zdecydowanie więcej uniesień, ahuuch i ohuh niż na Stelvio. Zdecydowanie więcej szczytów oraz piękniejszy krajobraz niż oferuje Stelvio. A także lepsze podłoże i szersze łuki. Trasa w skali 5 punktowej otrzymuje szóstkę! Droga kończy się kilkupoziomowym parkingiem, z tarasem widokowym na Grossglockner, który jest najwyższym szczytem w Austrii. Wysokość to 3798 m n.p.m. z lodowcem Pasterze u podnóża szczytu, który  jest największym lodowcem w Austrii. I to jest view to a kill! Z drugiej strony tarasu widokowego, wejście na strome zbocze, na którym żyją świstaki. Co ciekawe, niektóre bardzo przyzwyczajone do ludzi, proszące o jakąś przekąskę. Powrót okazał się jeszcze bardziej zaskakujący, bo, po przekroczeniu tunelu Hochtor, wjeżdża się w krainę jeszcze większych zachwytów, szeroka przestrzeń z widokami na kolejne dwu, trzy tysiączniki wprawia momentami w osłupienie. Po 15 minutach szczyty o wysokości Rys, przestają cię w ogóle interesować. Nie zwracasz już uwagi na te pagórki, bowiem jest zbyt wiele wyższych szczytów, którymi się zachwycasz. Zupełnie tak samo jest z wodospadami, które w wielu przypadkach zaczynają się prawie u szczytu góry, a jest i tak dużo i mimo że są tak spektakularne, to po 15 minutach tylko odnotowujesz kolejny i kolejny, już bez wcześniejszej euforii. W kilku miejscach postojowych znajdują się stacje do naładowania samochodu elektrycznego. Zatem wyprawa na tą trasą sportowym elektrykiem odbędzie się bez obaw o zasięg. A przyniesie jeszcze więcej radości, bowiem sportowe elektryki mają od razu do zaoferowania górę Nm pod prawą stopą.  Grossglockner, ale przede wszystkim Hochalpenstrasse to jedno z najlepszych miejsc w Alpach. To nie tylko cudowne widoki, przy oknie pogodowym, ale również bardzo dobrej jakości droga, która, mimo że nie znalazła się w odcinkach TopGear, jest bardziej wymagająca niż zjazd ze Stelvio. Może i nie przypomina serpentyn włoskiej tasiemki, ale jej zakręty są bardziej angażujące zarówno dla kierowcy, jak i jego samochodu. Mam ochotę tam wrócić, z pewnością będę tak konstruował wyjazdy wakacyjne, aby ponownie odwiedzić zarówno KOSTBAR, jak i Hochalpenstrasse. 

 

Sierpień 2025 r.

 

Bartosz Jagodziński

 

V8Speed

kontakt

tel. +48 693 396 623

v8_speed@wp.pl

@V8S1Speed

facebook.com/V8S1Speed