V8Speed
A VIEW TO A KILL
W związku z dynamicznym rozwojem projektu V8 Speed, otwieramy kolejny dział. Tym razem poświęcony wyprawom samochodowym w najbardziej motoryzacyjne miejsca, głównie w Europie. Trasy A VIEW TO A KILL pobiegną wśród znanych i nieznanych odcinków dróg zlokalizowanych w najbardziej malowniczych miejscach Europy. Zapraszam do współtworzenia nowego obszaru! Sportowa motoryzacja wraz z miejscami podróży, które mają duszę, stanowi 100% tego, co pozostaje nam na długo w pamięci - czyli emocji. A one zawsze (jeśli są pozytywne) wprawiają nas w bardzo dobry nastrój. Zatem A VIEW TO A KILL rusza! Bądźcie obecni. To nie test samochodów w malowniczych miejscach, ale test samych miejsc z dodatkiem samochodów, które są jedynie cieniem dla tego działu.
PASSO dello STELVIO
Najwyższa przejezdna przełęcz we włoskich Alpach Wschodnich (masyw Ortleru, Alpy Retyckie) usytuowana na wysokości 2758 m n.p.m. Kilka faktów historyczno-geograficznych. Otóż przez przełęcz przebiega budowana przez 5 lat (1820-1825) droga nr SS38 łącząca miejscowość Stelvio z Bormio. Wjazd jest gratuito, ale są okresy w roku, gdzie nawet kolce Ci nie pozwolą wjechać. Na podjazd od strony północnej mamy do pokonania odcinek o długości 24,3 km przy średnim nachyleniu 7,4%, gdzie znajduje się 48 ponumerowanych zakrętów. Przewyższenie trasy wynosi ponad 1800 m. Podjazd od strony południowo-wschodniej liczy 21,5 km przy nachyleniu 7,1% i daje różnicę wysokości 1533 m. Przełęcz Stelvio była od 15 lat jednym z moich wymarzonych miejsc, które chciałem zobaczyć. Nie wystarczały mi artykuły w prasie czy materiały wideo. To takie miejsce, gdzie każdy fan motoryzacji powinien odwiedzić. Dlaczego? A dlatego, że oprócz walorów czysto wizualnych, przecież to Alpy, mamy także walor motoryzacyjny. Kręta droga prowadząca z podnóża góry na sam szczyt, a później schodząca znów do poziomu zachwyca. Na zdjęciach w nawigacji wygląda jakby ktoś przypadkiem rzucił na podłoże wstążkę. Poskręcana do fizycznych granic możliwości trasa robi naprawdę szokujące wrażenie – raz jak ją przejedziesz i zerkniesz ze szczytu na kilometry pokonane, a dwa (dalej spoglądając ze szczytu) na kilometry, które jeszcze Cię czekają. Czy zatem jest to 45,8 km doskonałej zabawy za kierownicą? I tutaj pojawia się pewien problem. Bowiem to co się ogląda na YouTube, czy czyta w prasie motoryzacyjnej to jedno, ale drugą stroną jest zawsze rzeczywistość, która zdecydowanie odbiega od tego co przekazuje nam cyfrowy lub drukowany świat. Passo dell Stelvio jest jako miejsce zachwycające, piękne, zimne, dość ciche i w zasadzie skromne. Widoczny w oddali lodowiec powoduje, że powaga miejsca, w którym jesteś, a wjechałeś samochodem na wysokość o 257 m wyżej niż polskie Rysy, powoduje, że magia przebywania tam wzrasta wprost proporcjonalnie do kwadratu czasu, jaki tam spędzasz. I nie wiem, czy sam aspekt bycia na Stelvio, czy mit tego miejsca, czy temperatura lub zmiana ciśnienia atmosferycznego (powietrze na takich wysokościach jest rozrzedzone, im wyżej znajdujemy się nad poziomem morze, tym trudniej jest dostarczyć naszemu organizmowi do komórek tlen, który występuje pod coraz niższym ciśnieniem, dlatego zbyt szybkie znalezienie się na wysokości przekraczającej 2500 m n.p.m może prowadzić do choroby wysokogórskiej) sprawia wrażenie, że mityczne miejsce podwaja swoje oddziaływanie. Też jest faktem, że wszystkie spotkanie tam osoby miały dziwny uśmiech spełnienia na twarzach. Stelvio to również mekka dla kolarzy, bowiem odbywa się tam wyścig Giro d’Italia. Jeśli uwielbiasz wysokie szczyty, chłód, to te miejsce będzie wspaniałe. Jeśli uwielbiasz górskie widoki, punkty widokowe, praktycznie nie kończące się serpentyny to te miejsce będzie wspaniałe. Jeśli uwielbiasz odkrywać nowe znane miejsca, to przełęcz Stelvio da Ci dużo wrażeń i pozytywnych wspomnień. Jeśli natomiast uwielbiasz zasuwać samochodem po górskich wąskich serpentynach, czując się za kierownicą jak Ben Collins to zapomnij o przyjeździe na przełęcz Stelvio. I to jest właśnie to, co prostuje rzeczywistość. Świat cyfrowy i drukowany przedstawia to miejsce, jako mekkę dla entuzjastów sportowych samochodów, którzy praktycznie nie odrywają prawej stopy z podłogi samochodu, zakręty pokonują w pełnym przyspieszeniu lub z użyciem ręcznego i mają uśmiech tak duży, jakby chirurg plastyczny zrobił Ci uśmiech Jackie Stallone. Tak się może dzieje, ale nie w tym świecie, w którym oddychasz. Chyba, że ktoś specjalnie dla Ciebie zamknie drogę z dwóch stron lub jest trzecia w nocy (ale tego też nie zalecam z uwagi na wysokość oraz konstrukcję zakrętów) lub odgrywasz scenę pościgu w filmie. Rzeczywistość to Dacia Duster. Może przesadzam, ale mój przejazd całą przełęczą Stelvio w środku tygodnia, zablokowany był z jednej strony przez włoskiego kierowcę Dacii Duster, który zamiast skupić się na drodze skupiał się na krajobrazie, całkowicie blokując możliwość wyprzedzenia przez ok. 20 km (a to praktycznie cały wjazd na szczyt). Natomiast zjazd równie wspaniałymi serpentami blokowany był przez wbijające się w górę auta dostawcze, kampery, autobusy, motory oraz rowery. Dodatkowo kąt nachylenia zakrętów powodował, że zasadnym było zwolnić, niż stracić przedni splitter lub zgnieść 20’’ felgę. Tak naprawdę jakakolwiek szarża na tej drodze jest możliwa, jeśli jesteś zupełnie sam, co praktycznie jest tak samo realne, jak być samemu na bałtyckiej plaży w sezonie. Nie powiem, że nie widziałem kilku sportowych modeli, w sumie 4, ale ich właściciele również byli wstrzymywani podczas jazdy przez innych użytkowników drogi i jechali na zasadzie jeden za drugim. Zatem motoryzacyjny mit przełęczy Stelvio prysł. Ta droga nie jest opuszczona, nie jest też tak, że przejeżdża nią jedno auto dziennie. Dodatkowym zagrożeniem są kolarze, który było tam więcej niż właścicieli samochodów. Więc aby przejechać bez problemu tą trasę, odpuszczasz czerwone pole obrotomierza. Samo miejsce jest jak najbardziej widowiskowe, aby nie powiedzieć spektakularne. Półki skalne, dodatkowe tarasy widokowe są przygotowane do podziwiania, a nie zakręcania tyłem autem. Tak naprawdę wszyscy tam obecni mieli poczucie zupełnego wyluzowania niż chęci prześcignięcia sekundnika w zegarku. Po prostu góry, które się podziwia. Lodowiec, który był praktycznie na wyciągnięcie ręki, majestatyczny, zimny, spokojny przykuwający największą uwagę wszystkich zgromadzonych na szczycie. Nie mogę powiedzieć, że byłem zwiedziony tym miejscem, bo byłoby to kłamstwo. Ale przełęcz Stelvio to doskonały przykład na to, jak cyfrowy i drukowany świat odbiega od realiów. Droga cieszy, wjazd oraz zjazd daje dużo satysfakcji. Czy można się tam po ścigać, wyprzedzając na zakrętach? To pewnie wygląda tak samo, jak z zasadą, że wszystkie grzyby są jadalne, ale niektóre tylko raz. Pewnie są tacy, co próbowali, ale jadąc sportowym nisko zawieszonym samochodem z kołami przekraczającymi 20’’ i splitterem umieszczonym 1 cm nad ziemią można się nieźle zaskoczyć. A składka AC po takim zaskoczeniu w następny roku poszybuje wysoko, może nawet o tyle procent, co wysokość położenia przełęczy. Jeśli ktoś sądzi, że tylko sportowe auta na takie trasy, to jest w błędzie. Każde wjedzie i zjedzie. Ale musi mieć sprawne hamulce oraz kierowcę wyposażonego w aktywny mózg, który odbiera rzeczywistość. Zdecydowanie trasa jest przeznaczona do relaksującej jazdy z otwartym dachem niż pościgu. A im większe i dłuższe auto, tym więcej pracy przy pokonywaniu zakrętów. Ilość gwiazdek dla tej trasy to 5 na 5. Pozostaje zestawienie jej z przełęczą Furka oraz szosą transfogarską. Warto chociaż raz tam się pojawić!
Sierpień 2022 r.
Bartosz Jagodziński
KOTLINA KŁODZKA droga nr 392
Dolny Śląsk, Kotlina Kłodzka, a w szczególności jej wybrane drogi stanowią bardzo ciekawą alternatywę dla wielkich szlaków drogowych w Europie, które mają wysoki walor rozpoznawalności. Może i jest to odważne zdanie, ale będę go mocno bronić. Jest to naprawdę wyjątkowe miejsce w naszym kraju, gdzie możemy poczuć się osamotnieni. Są to tak zwane dziewicze miejsca, gdzie ludzka stopa może i wlazła, ale szybko je opuściła. Kotlina Kłodzka jest dość rozległa, ale warto skupić się na jednym odcinku, chodzi o drogę nr 392. W wielkim skrócie ok. 30 lat temu jeździły tam wyłącznie Wojska Obrony Pogranicza (obecnie Straż Graniczna) oraz lokalsi. Dziś szalenie malownicza trasa prowadzi do resortu Czarna Góra i dzięki temu miejsce stało się mekką dla narciarzy, rowerzystów oraz często trasą górskich wędrówek. Przez ostatnie 30 lat obserwowałem, jak ten region się rozrastał i zyskiwał na zauważalności. Gdyby nie powstanie tras narciarskich, dalej byłby zapomniany przez człowieka. A tak mamy całkiem dobrze prosperujący resort sportowy, który kusi wypoczynkiem z natychmiastowym dostępem do czystego powietrza oraz gór. Mimo powstania szeregu kompleksu hoteli sama infrastruktura tego miejsca - przyroda zbytnio nie została zaorana. I zdecydowana większość hoteli wpasowuje się w to miejsca, zupełnie tak jakby była tam od 30 lat. Wróćmy do drogi 392. Składa się ona z wielu zakrętów, które momentami przypominają, że należy jeszcze popracować nad swoimi umiejętnościami za kółkiem. Jeśli są pokonywane odpowiednio szybko, to mogą być wielkim zaskoczeniem dla Twoich umiejętności, szczególnie gdy są pokryte grubą warstwą śniegu. Nie twierdzę, że to od razu kopia na przykład północnej pętli z gór Eifel, bowiem tak nie jest, ale dla niewprawnego kierowcy mogą być wielkim zaskoczeniem i być może będą stanowić jakąś formę wyzwania. Szybkie odcinki prostych nagle kończą się zakrętami w prawo lub lewo, po których następują kolejne serpentyny wijące się niczym wstążka rzucona na mapę. Droga 392 jest jedyną, która pozwala na dotarcie do samych ośrodków resortu Czarna Góra, zlokalizowanych w miejscowości Sienna, ale także łączy ze sobą wszystkie okoliczne wsie. Dodatkowym atutem tego miejsca są przepiękne widoki na sam masy Czarnej Góry oraz okoliczne wzgórza. Kilka punktów widokowych zlokalizowanych na trasie nakazuje zatrzymanie samochodu i oddanie się podziwianiu natury. Mimo, że miejsce przyciąga turystów, to można znaleźć takiej obszary, w których przebywając będziesz czuć się jak na bezludnej wyspie. Sama Czarna Góra jest doskonale widoczna z praktycznie z całej ziemi kłodzkiej jako wysoki i stromy szczyt. Nazwa góry (dawniej Schwarzer Berg) przypuszczalnie wzięła się stąd, że porośnięty lasem wierzchołek góry widoczny jest z ziemi kłodzkiej od północnej strony, która stanowi tą ciemną stronę. Na północnym stoku Czarnej Góry, kilkanaście metrów od szczytu, znajduje się maszt nadajnika telewizyjnego, stojący na dość sporym zamkniętym terenie, posiadającym taras widokowy. Światła z tego obiektu są przy bezchmurnej pogodzie widoczne z wielu kilometrów, stanowiąc doskonały punkt orientacyjny. Miejsce zachwyca walorami przyrodniczymi o każdej porze roku. Sama Czarna Góra to także doskonałe miejsce nie tylko na piesze wędrówki czy jazdy rowerem (singeltracki), ale również idealne pod biegi górskie. Osobiście preferuję ten rodzaj aktywności z coraz większym zainteresowaniem, powoli rozstając się ze światem OCR. Zdecydowanie większy kopniak endorfin jest przy bieganiu po górach niż pokonywaniu statycznych przeszkód podczas biegu. Dla wtajemniczonych dodam, że w 2021 r. obyły się tam zawody Trifecta Weekend organizowane przez Spartan Race, a to doskonale świadczy o możliwościach tego miejsca. Oprócz aktywności fizycznej samo miejsce jest także kolebką sportu samochodowego, bowiem w latach ubiegłych droga 392 służyła odcinkami jako OS w rajdach. Tak naprawdę wiele redakcji motoryzacyjnych odwiedza lub odwiedzało to miejsce celem wykonania weekendowego testu sportowych samochodów (mowa m.in. o Top Gear, RAMP, KMH, Auto Motor i Sport). Dla mnie to miejsce jest jak magnes zawsze mnie przyciąga, jak jestem w okolicy. Każdy tak naprawdę ma swoje ulubione miejsce w górach, na morzem, do których często wraca. Moje oplecione jest drogą 392 i stanowi coś w rodzaju aktywnego, ale też psychicznego odpoczynku. Takie miejsce do naładowania baterii. Do wzięcia oddechu i złapania dystansu. Sama trasa 392 to nie jedyna atrakcja, bowiem jadąc drogą w kierunku wsi Kletno (znanej z Jaskini Niedźwiedzia) można dojechać do, co prawda sztucznego, ale przepięknie położonego jeziora o nazwie Stara Morawa z widokiem na otaczające pasma gór. Latem świetne miejsce na wakacyjny wypad, a zimą jest doskonałą bazą do morsowania. Całość tworzy urocze miejsce, w którym można naprawdę wypocząć. Czarna Góra ma do zaoferowania wiele atrakcji, ale jedną z nich jest fakt, że nie znajdziesz sytuacji, w której tony turystów zawładnęły szlakami górskimi. Z miejscowości Sienna wprost trafimy do ośrodków wypoczynkowych w Lądku Zdrój lub Stroniu Śląskim. Ta, część Kotliny Kłodzkiej jest nadal dzika, może nie tak jak 30 lat temu, ale z pewnością mniej oblegana niż Szklarska Poręba czy Karpacz. Rozsądność w zakresie turystyki górskiej, ale nawet w okresie sezonu zimowego powoduje, że można psychicznie wypocząć, jednocześnie ciesząc się walorami jakie zapewnia droga 392.
Bartosz Jagodziński
Listopad 2022 r.
MONACO
W 2011 r. wylądowałem w Monaco jako jednym z przestanków podróży. Okazuje się, że praktycznie wszystko zostało już napisane o tym mikro państewku na południu Europy. Sam nie wiem, co powoduje, że jak magnes przyciąga one turystów oraz wszelkiej maści majętnych tego świata. Mimo, że przepisy podatkowe mają tutaj główną nutę, to jednak także klimat, lokalizacja oraz prestiż dodają całości i tworzy się ciekawy utwór. Monaco, to także w pewnym sensie mekka wyjątkowych i drogich samochodów. Pokazać się tam w czymś mniejszego kalibru niż 800 tys. PLN nie wypada. Tak naprawdę ten luksus oraz prestiż mają drugorzędne znaczenie. Bowiem atrakcją tego miejsca oprócz wyjątkowych samochodów, jest także ukształtowanie terenu oraz klimat. To, czy na publicznej drodze organizowane są wyścigi Grand Prix Formuły 1, to także jakoś specjalnie mnie nie rusza, ale widok z gór na to miejsce już tak. Trasy drogowe zmierzające do stolicy Monaco – Monaco z widokiem na słynne osiedle Monte Carlo są naprawdę zjawiskowe, zarówno nocą jak i za dnia. Monako, jak i całe Lazurowe wybrzeże leży w strefie klimatu podzwrotnikowego z bardzo łagodną śródziemnomorską odmianą. To powoduje bardzo przyjemny klimat do inwestycji, lokowania kapitału, ale także do brylowania oraz wpływa znacząco na zauważalność. Czy to samochód czy jacht, czy helikopter lub apartament lub/i dom z widokiem na morze, a najlepiej to wszystko razem połączone powoduje, że życie tam staje się być jak z bajki. Jednakże zgodnie z zasadą, że im więcej na kontach w bankach, tym więcej możliwości, ale też problemów i przeszkód do pokonania. Dlatego niekoniecznie funkcjonowanie tam staje się to wymarzoną wersją życia z kreskówki. Niemniej, pierwszy wrażenie zrobiło bardzo pozytywne oraz zbudowało dużo pozytywnych wspomnień, bardzo aktywnych do dziś. Drogi prowadzące do księstwa są górskimi wersjami dróg z bardzo dobrymi widokami na cześć riwiery francuskiej. Można odciąć się do tego przepychu i podziwiania rozbuchanych niczym ego niektórych polityków wilii czy apartamentów i skupić się na motoryzacyjnych walorach. A oprócz krętych dróg to przede wszystkim atrakcyjne sportowe samochody, które ciężko spotkać w takiej ilości w innym miejscu w Europie, oprócz salonów motoryzacyjnych. Zatem wieczorna wizyta pod najsłynniejszym kasynem gier Casino de Monte Carlo, działającym w Monte Carlo, jednej z dzielnic Monako dla fana sportowej części motoryzacji może być niezwykłym wydarzeniem. Prezentowane tam produkty to dzieło głównie włoskich, angielskich, niemieckich, francuskich marek. W najbardziej rozdmuchanych oraz okrojonych do kilku sztuk wersjach. Warto odwiedzić to miejsce, nawet spacer uliczkami będzie należał do przyjemnego motoryzacyjnego doświadczenia. Warto wskazać, że przyglądając się bliżej całej infrastrukturze oraz budownictwu można odnieść wrażenie, że coś jest nie tak. Wieżowce z widokiem na morze, praktycznie zasłaniają się wzajemnie. A ilość budowli, które się tam mieszczą na 1 km2 przypomina budowanie zabawę z dzieciństwa drewnianymi klockami. Nie jest to zachęcające do niczego. Inaczej jest jak ma się wypaśną willę w górach z widokiem na wybrzeże, ale jeśli tylko apartament to można z tej ogólnej ciasnoty psychicznie wysiąść po kilku latach. Motoryzacyjny aspekt jest głównym magnesem, dla którego się tam znalazłem. Następny to położenie, czyli górzysty teren z widokiem na morze Śródziemne. Reszta bez większego znaczenia. Warto położyć się na Plage Marquet oraz wdrapać się na Monte Carlo Viewpoint.
Bartosz Jagodziński
Listopad 2022 r.
ITALY TIRP
Jeśli należysz do grona entuzjastów podróży samochodem przez Europę, po wspaniałych trasach przez Alpy albo wokół nadmorskich riwier czy słynnych jezior, to musisz wiedzieć, że każda podróż ma dwie strony. Jedna ta wspaniała, okryta niezapomnianymi wspomnieniami, emocjami oraz czystą radością. A druga strona to całkowite przeciwieństwo. Dodatkowo, jeśli jesteś fanem Italy oraz z uwielbieniem oglądasz w social mediach filmiki, czy zachwycające zdjęcia z tras wokół jezior Como czy Garda i właśnie przez te relacje masz ochotę te wakacje wyjechać na włoskie drogi, to zapoznaj się z materiałem w całości. Nie da się ukryć, że Włochy są wspaniałe, nie tylko poprzez swoją historię i zabytki, ale przede wszystkim przez ukształtowanie terenu. Naturalne jeziora, jak Garda czy Como są naprawdę położone w jednym z najpiękniejszych miejsc na świecie. Górskie szczyty, momentami krystaliczna woda, uprzejmość lokalnej społeczności, włoski klimat wakacji, a nawet i ich kuchnia, sprawiają, że jest to jedno z wymarzonych miejsc na odpoczynek. Akurat tak się złożyło, że poprzednim sezonie wakacyjnym przejechałem nie dużo, bo tylko ok. 2,5 tys. kilometrów właśnie wokół jezior Garda, ale także i Como i mogę troszkę podzielić się doświadczeniem z tej wyprawy. Wszystko, co wyżej zostało napisane, jest prawdą. Te kręte wspaniałe trasy, widoki dodatkowo spowite promieniami Słońca i temperaturą +40 C w cieniu powodowały, że można poczuć się fantastycznie. Trasy prowadziły przez otwarte drogi, z których można było podziwiać linię brzegową jezior, ale także przez wydrążone tunele w górach, w których zazwyczaj otwiera się wszystkie okna włącznie z dachem panoramicznym i redukuje bieg… Prawdą jest też, że masz ogromną szansę na spotkanie wielu sportowych samochodów, nie tylko z logo Byka czy Rumaka na masce, ale też takich które zrodziły się w zimniejszym i deszczowym klimacie wyspy brytyjskiej. Dodatkowo Twoje emocje są podgrzewane przez fakt, iż przejeżdżasz lub zatrzymujesz się i zwiedzasz miejsca, w których były kręcone filmy – jak na przykład Villa del Balbianello (dla nie wtajemniczonych min.in.: Star Wars i Casino Royal) lub odpoczywasz na plaży a w oddali widzisz trasę pościgu Alfy Romeo 159 za Astona Martina DBS w Quantum of Solance. Ale to nie wszystko. Włoski klimat wakacyjny podkręca Twoje zmysły tak, że masz ochotę przyjechać tutaj na emeryturę. Każda uliczka, każda nieruchomość w jakiś sposób wpływa na Twoją podświadomość, tak, że realnie zaczynasz myśleć nad możliwością przeprowadzki do jakiejś małej, urokliwej miejscowości. Jest po prostu fanatycznie. Mimo, że upał nie odpuszcza to chłodniejszy wiatr czy woda w jeziorach pozwala na chwilę odpoczynku i zapewnia poczucie wspaniałości. Dodatkowo wyjazd na słynną przełęcz Passo dello Stelvio podkręciła już wysoki poziom emocji, adrenaliny oraz przyszłych wspomnień. I dodam, że wcale nie musisz podróżować sportowym dwu-miejscowym samochodem. Jak najbardziej na taki wypad wystarczy nawet rodzinne kombi (może być sportowe) lub w zasadzie każdy inny rodzaj samochodu. Mitem jest – szeroko rozpowszechnianym w social mediach – że taka podróż we włoskie Alpy, nad Como czy Gardę musi być zrealizowana w aucie, które ma ponad 700 KM i najlepiej jest bez dachu. I teraz przechodzimy bardzo zgrabnie na drugą stronę mocy. Jak wszystko w życiu, także i wspaniała wyprawa ma swoją ciemną stronę. Oprócz tego, co wyżej wskazałem, co jest czystą prawdą, trzeba także się uzbroić w niebywałą cierpliwość, upór, dyscyplinę oraz panować nad słowami, aby przetrwać jazdę po włoskich drogach. Dodatkowo, jeśli masz auto mierzące 5 m długości jesteś nastawiony z automatu na dodatkowy stres poprzez technikę jazdy na skuterach, wąskie uliczki, ciężarówki, które nagle pojawiają się na drodze tak wąskiej i krętej, że nawet w najgorszych snach byś nie sądził, że ktoś może być tak porąbany, aby wybrać się takim autem w ta trasę. Punkty widokowe na trasie przejazdu są wielkości albo roweru albo w najlepszej wersji Fiata Uno, a i tak przeważnie są zastawione. Wieczne remonty, utrudnienia, zmiana organizacji ruchu to tak naprawdę dzień powszedni tras na Gardą. Brak wolnych miejsc parkingowych to standard w każdej miejscowości. Dodatkowo ta temperatura +40 C po prostu daje do pieca. Wspomniałem o wspaniałych widokach z trasy, tak są, ale w większości drogi są zabezpieczone przed spadkiem auta w dół fantastycznymi betonowymi zaporami, w tak fantazyjny sposób ułożonymi, że widzisz tylko kawałek góry, bez centymetra tafli jeziora. Tunele są tak wąskie, że tylko cud sprawia, że nie rysujesz auta jadącego z przeciwka, a systemu chroniące czy asystujące, co 10 sekund wykrywają kolizję czołową lub wyją, bo jesteś za blisko ściany tunelu. A kiedy trafiasz na czerwone światło wewnątrz tunelu, na odcinku bez naturalnej wentylacji czy sztucznej, to cały mit otwierania okien pęka jak bańka mydlana. Czujesz się zupełnie tak jak w wagonie z otwartymi oknami w pociągu prowadzonym przez lokomotywę spalinową, który właśnie wjeżdża do najdłuższego tunelu w Polsce. Z prędkością także nie poszalejesz poprzez wzmożony ruch czy korki lub tysiące ustawionych fotoradarów. Na dodatek dostajesz bonus w postaci remontów, które generują kilometrowe korki. A jeśli jesteś na jedynej trasie oplatającej którekolwiek z jezior to masz kumulację, bo zamiast przejechać 30 km w 15 min to jedziesz godzinę i 15 minut. Czas w północnych Włoszech rządzi się innymi prawami niż wszędzie indziej, mówi o tym szczególna teoria względności. A może paradoksalnie to jest prawidłowe, bowiem czas płynie inaczej w górach, a inaczej w dolinach. Czy zatem wyprawa na słynne przełęcze alpejskie będzie panaceum na nasze rozczarowania? Ha! Nie, tam będzie jeszcze gorzej. Skocz do artykułu z wjazdu na Stelvio dello Passo, a przekonasz się jaka jest rzeczywistość. Temperament Włochów nie przekłada się na ich styl jazdy. U nas nazywa się to „kierowca niedzielnym”. Wiec bez możliwości ani technicznej, ani prawnej wyprzedzenia takiego Włocha, snujesz się serpentynami w górę 20, 30 km/h i obserwujesz jak temperatura silnika wzrasta z 60 na 90 i dobija do 130 stopni C. Można się zirytować. Ale prawdą jest, że te wszystkie rzeczy przestają mieć znaczenie, kiedy osiągasz swój cel, czy to przełęcz, czy to plaża, czy widok na część jeziora z punktu widokowego. Tam wszędzie jest po prostu magicznie i pięknie! To naprawdę wspaniałe miejsca we Włoszech na każde wakacje oraz na spędzenie emerytury. Jednak jeziora otoczone szczytami górskimi mają coś w sobie wyjątkowego. Coś, co czeka na odkrycie. Wyprawa samochodem do Włoch to naprawdę wspaniała rzecz, która na długo pozostanie w pamięci, zarówno po stronie pozytywnej i negatywnej. Mimo wszystko warto się tam wybrać.
Zdjęcia: Bartosz Jagodziński
Sierpień 2022 r.
FRANCE TIRP
Jeździć po Francji nie jest szczególnym wyzwaniem. Jednakże uczestniczyć w codziennym życiu paryżan, korzystając z ich wąskich ulic i nieskoordynowanych akcji zajeżdżania, wymuszania pierwszeństwa czy wchodzenia przez pieszych przed auto, to już inny gatunek wyzwania. Paryż jest dość szczególnym miastem, jeśli chodzi o to, co można na drodze, a czego nie powinno się robić. Generalnie, jeśli lubisz niemiecki Ordnung związany z przestrzeganiem przepisów ruchu drogowego oraz masz przywiezione z Polski pewne, sprawdzone rozwiązania, to z pewnością zdarzy się tak, że w centrum Paryża, na przykład w okolicach wieży Eiffla lub Łuku Tryumfalnego, to wszystko trzeba będzie poddać próbie sił. Nie wiem czy to kwestia chwili, tuż po zakończonej Olimpiadzie 2024 albo już całkowite psychologiczne wyluzowanie, ale należy bezwzględnie uważać na pieszych, rowerzystów, biegaczy, podczas przejazdu praktycznie w większości dzielnic miasta. Nie to, że Ty masz zielone światło, to mało ważne, lub że masz pierwszeństwo. Po prostu dzieje się tak, że grupy ludzi nagle i bez przemyślenia swojej sytuacji wchodzą pod nadjeżdżające samochody. Wchodzą na czerwonym, przechodzą tam, gdzie nigdy byś nie pomyślał, że jest taka możliwość. Ładują się na maskę, nagle wchodząc na ulicę i to jeszcze z pretensjami. Mało tego, robią to wprost na oczach ich Żandarmerii. A żandarmi, jakby uznawali to za coś zupełnie normalnego. Nie zwracali uwagi na wchodzenie na rondo koło Łuku Tryumfalnego. Nie zwracali uwagi, jak ktoś przechodził na czerwonym, wprost pod nadjeżdżające samochody. Paryż pod tym względem jest naprawdę specyficzny. Ciężko to w pierwszych dniach znieść. Dopiero po jakimś czasie zaczynasz się do tego przyzwyczajać, ale nie tolerować. Wąskie uliczki w starszych dzielnicach to prawdziwa zmora, kiedy kierujesz pięcio-metrowym samochodem. W zasadzie, z każdej strony czyha jakaś pokusa, aby ktoś w ciebie zasunął lub w sposób naprawdę nieprzewidywalny utrudnił jazdę. Trzeba mieć w głowie kamery o kącie obserwacji 360 stopni, aby ogarnąć to, co może Cię spotkać w tym mieście. Sama Francja nie jest jakoś wymagająca, jeśli chodzi o poruszanie się po autostradach czy trasach ekspresowych. Natomiast Paryż to wyzwanie dla kierowcy wymagające nad wyraz większego skupienia niż w innych miastach. Mimo wszystko warto tam pojechać, aby nabyć nowych doświadczeń. Aha i nie zapominajmy o naklejce CIRT’ Air. To ekologiczny wjazd do stref miasta. I najlepiej zamówić samemu, bez pośredników, za 4,76 Euro z dostawą, na stronie MINISTRE DE LA TRANSITION ECOLOGIQUW ET DE COHESION DES TERRITORIES. Naprawdę prosty formularz i otrzymujemy to pocztą w niecałe 10 dni. A jak nie dojdzie w tym czasie, to od razu otrzymujemy kod QR oraz elektroniczny certyfikat.
Zdjęcia: Bartosz Jagodziński
Sierpień 2024 r.