V8Speed
Człowiek z nowymi pomysłami jest wariatem,
dopóki nie odniesie sukcesu.
V8 Speed Special to zupełnie
nowy dział związany z motoryzacją premium oraz premium sport. Najważniejsze
oraz najistotniejsze dla obecnej motoryzacji samochody, idee, pomysły oraz
rozwiązania. To, co stanowi i punkt odniesienia, jak i jest kamieniem milowym
dla poszczególnych producentów. Motoryzacja to także motor sport. Bez ścigania,
rywalizacji, testowania nowych rozwiązań ciężko byłoby stać się pionierem w
określonej dziedzinie. Przestanek drugi to LUFTGEKÜHLT we Wrocławiu oraz popołudniowa wizyta na AIR/WATER Poland w Warszawie.
Zapraszam.
V8 Speed Special to zupełnie nowy dział związany z motoryzacją premium oraz premium sport. Najważniejsze oraz najistotniejsze dla obecnej motoryzacji samochody, idee, pomysły oraz rozwiązania. To, co stanowi i punkt odniesienia, jak i jest kamieniem milowym dla poszczególnych producentów. Motoryzacja to także motor sport. Bez ścigania, rywalizacji, testowania nowych rozwiązań ciężko byłoby stać się pionierem w określonej dziedzinie. Przestanek drugi to LUFTGEKÜHLT we Wrocławiu oraz popołudniowa wizyta na AIR/WATER Poland w Warszawie.
Zapraszam.
To impreza, której specjalnie nie trzeba przedstawiać. Chłodzone powietrzem silniki Porsche. A właściwie wieli zlot właścicieli tych samochodów. A do tego praktycznie prawie wszystkie 911. Takiego nasycenia modelami 911 dawno nie miałem. Nawet zbiory Muzeum Porsche w Stuttgart-Zuffenhausen troszkę pobladły przy tym, co zostało zaprezentowane w sobotę 15 czerwca we Wrocławiu. Luftgekühlt to święto Porsche, święto pasjonatów Porsche, święto 911-ki. Naprawdę była to niespotykana okazja, do wejścia w historyczny świat samochodów sportowych, ale także ich odmian cywilnych. Pierwszy raz ta impreza z bardzo dużym rozmachem pojawiła się w stolicy Dolnego Śląska. Jednocześnie wraz z nią zbiegła się trasa tegorocznej Porsche Parade zorganizowanej przez Porsche Polska. Zatem każdy, kto odwiedził dworzec Świebodzki miał okazję podziwiać zupełnie dwa światy, ale oparte na tej samej koncepcji. Silnik z tyłu, najseksowniejsze tyłki w motoryzacji oraz niebywałe oraz jedne z najlepszych kompetencji i technologii, które z generacji na generację stawały się, ale i nadal stają się coraz lepsze oraz bardziej zaawansowane. Już przy samym wejściu na teren wystawy Luftgekühlt przywitało zwiedzających 911 SC Safari z 1978 r. (250 KM). Mogę dodać, że miało praktycznie pełne oryginale wyposażenie. Impreza ta, to przede wszystkim ogromna dawka bardzo pozytywnych emocji oraz wielkie wydarzenia dla każdego fana marki ze Stuttgartu. Sam fakt, zebrania takiej ilości modelu 911 Turbo różnych generacji jest znaczący. Model ten jest dla mnie punktem wyjścia, jeśli chodzi o jakikolwiek sportowy samochód. Ale nie tylko sam Turbo, bowiem i fenomenalny 595, szczególnie ten wypożyczony z Porsche Muzeum, rocznik 1986 z silnikiem 2.9 i mocą 450 KM. To on w latach 80. XX wieku zjadał wszystko co brało udział w rajdach. Bezpośredni konkurent F40. Następnie modele, które brały udział w wyścigach na zamkniętych torach, jak 5litorwe i 1000 konne (tak 1000 KM) Porsche 917/10 z 1972 r., czy też model 935 z 1975 r. 2.9 litra oraz 590 KM. Bardziej cywilne wersje, które zwracały na siebie uwagę to wspaniałe 964 Carrera RS z 1991 r. 3.6 litra oraz 260 KM oraz 964 American Roadster z 1992 r. 3.6 litra i 250 KM. Fenomenalna była również 911 Carrera RS (993) z 3.8 litra oraz 300 KM. Tak naprawdę ciężko wymienić wszystkie modele, które brały udział w Luftgekühlt dlatego, że było ich naprawdę sporo oraz też dlatego, że praktycznie każdy był na swój sposób wyjątkowy. 991 (993) Turbo skradły, jak zawsze moje serce. Dlatego, że od tego modelu zaczęła się moja nieprzerwana pasja i miłość do tej marki. Wiele sztuk modeli: 911 T, 912, 911 S.C., 911 Carrera 2.6 RS czy przeróbek klasycznej 911-ki także zawitały na terenie dworca Świebodzkiego. I o ile nie znoszę tej lokalizacji, to jednak do takich imprez jak sobotni Luftgekühlt ze swoim industrialnym designem nadawało się perfekcyjnie. Pomysłodawca tej imprezy Patrick Long także był na miejscu, w bardzo niepozornym, ale idealnym jak na organizatora stylu przemieszczał się między eksponatami chłodzonymi powietrzem. Impreza pozwoliła na pełne nasycenie się marką Porsche. Stężenie modelu 911 było w ilości tak dużej, że nikt nie ma prawa powiedzieć, że czuje jakiś niedosyt. Jak wspomniałem, dodatkową atrakcją były samochody z tegorocznej Porsche Parade, a więc najnowsze modele 911, ale jeszcze żaden generacji 992.2. Natomiast naprawdę wielka ilość 911 Turbo S, czy GT3 RS pozwalała na kolejną dawkę zaspokojenia w zakresie czerpania satysfakcji z istnienia tych modeli. Bardzo ważnym elementem była specjalnie wcześniej zamówiona pogoda. Słońce przelewało nieskończone ilości fotonów na teren dworca Świebodzkiego, dzięki czemu było praktycznie idealne światło do robienia zdjęć. Ilość osób, które odwiedziły Luftgekühlt była naprawdę świetna, co powoduje, że zainteresowanie motoryzacją w naszym kraju, a w szczególności na terenie Wrocławia i Dolnego Śląska jest godne wielkiej satysfakcji. Podobnie dzieje się podczas ostatniego tygodnia sierpnia w Topaczu, na Motoclassic. Doskonała impreza związana z potęgą Porsche, czyli modelem 911, spowodowała, że wręcz magiczne hasło Luftgekühlt odżyło na nowo, mimo stosowanie już zupełnie innej technologii w silnikach 911. Old habits die hard. Air-cooled. Zamiłowanie do pewnych rozwiązań, mimo stosowanie nowszych, lepszych, dających więcej efektywności, w przypadku Porsche oraz modelu 911 jest naprawdę na skalę galaktyczną. A to bardzo cieszy, bowiem powoduje, to że marka, jak i samo 911 stają się wieczne oraz zawsze budzące emocje. Bez względu, gdzie się pojawią i w jakiej technologicznie konfiguracji będą. A to jest właśnie to, co wpływa na historię oraz tło marki. Oprócz know-how mamy także wielki i pozytywny powrót do przeszłości, który wzbudza niesamowite dobre emocje!
06/15/2024
Bartosz Jagodziński
AIR|WATER
POLAND 2025
To kolejny event związany z marką Porsche, który można nazwać genialnym. Święto nie tylko właścicieli, ale także i fanów oraz sympatyków marki. AIR|WATER to rozwinięcie idei Luftgekühlt o najnowsze rozwiązania dotyczące przede wszystkim technologii modeli i generacji klasyka, czyli wersji 911, ale nie tylko tego modelu. Impreza na warszawskim Nocnym Targu przez swój industrialny charakter miejsca organizacyjnie była na wysokim poziomie. Ktoś mógłby powiedzieć, że wystarczyło wjechać samochodami, zaparkować i gotowe. Tak, ale nie o parkowanie chodzi, ale o to, co tam wjechało, a było tam wiele, bowiem: 911 Turbo50, 911 GT3, 911 GT3 RS, S/T, SportClassic, Safari, 911 GT3 R rennsport oraz wiele historycznych wersji 911. Oprócz tego były inne modele Porsche, które oczywiście oferowały pozytywną energię oraz magię marki. Porsche prawie tak, jak magnez przyciąga do sobie ludzi. Ale robi to, w sposób nie narzucający się nikomu. Produkty wychodzące od tego producenta, są samochodami legendami. To nie tylko sportowe nastawienia czy luksusowe wnętrza, ale również kawał dobrej historii sportowej części motoryzacji jest sprzedawany z każdym modelem, opuszczającym autoryzowany salon. Event AIR|WATER to fantastyczne łącznie różnych światów, koncepcji, technologii, pod jedną ideę zwaną 911. Sprawne skakanie po generacjach, było widoczne na każdym kroku, tak samo, jak sprawne manewrowanie wersjami specjalnymi, limitowanymi czy stricte przeznaczonymi na tor, a ich wspólnym mianownikiem były wielkości rzędu 911. I znowu legenda przekroczyła różne odcinki czasu, gdzie w każdym czuje się idealnie. AIR|WATER nie trzeba przedstawiać, natomiast warto obejrzeć poniższą galerię, bowiem jest bardzo duża. A jak, ja osobiście oceniam ten event? Powiem tak, na Luftgekühlt wybrałbym się ponowie i praktycznie zawsze. Ale na AIR|WATER już niekoniecznie. Luft to inna klasa i naprawdę tego nie powinno się porównywać. W końcu chodzi przecież o Porsche. Porsche 911.
Jeszcze słówko, tegoroczna Porsche Parade 2025 w jakimś zakresie również uczestniczyła w evencie AIR|WATER, co było doskonałą wartością dodaną dla odwiedzających. Dzięki temu podróż przez generacje była praktycznie na wyciągnięcie ręki.
14.06.2025 r.
Bartosz Jagodziński
HOCHALPENSTRASSE
NO REFUNDS IN CASE OF BAD WEATHER
Kiedyś wydawało mi się, że wypad na Stelvio Pass będzie tym wyjazdem, który będę wspominać latami. To oczywiście ma związek z motoryzacją oraz faktem, że TopGear w latach swojej świetności przedstawił tą drogę górską, jako jedną z najlepszych. Byłem i okazało się, że trochę mnie rozczarowało to, co tam spotkałem. Nie sama natura, bowiem ona urządziła wyśmienity spektakl, ale otoczenie, czyli zatłoczone drogi, rowerzyści, autobusy oraz cholerni kierowcy Dacii, dla których przędność pokonywania kolejnych zakrętów wynosząca 30 km/h była maksimum. Zatem Stelvio mnie urzekło, ale jednocześnie to co, przedstawiane było w telewizji, nie miało realnego odzwierciedlenia w tym, co tam spotkałem. Okey, nie zaprzeczę, było tam wspaniale, dlatego że to Alpy włoskie z przepięknymi widokami na wiele szczytów i lodowiec. Stelvio Pass bardzo mi się podobało, ale były też elementy, które rujnowały ten piękny obrazek. Jednakże przyszedł czas na kolejne wyzwanie. Kończąc długie włoskie wakacje, powrót musiał odbyć się na linii Hochalpenstrasse-Zell-am-See-Wrocław. Trasa Hochalpenstrasse to droga płatna, ekstra 45 Euro od samochodu i można nią przejechać tylko w określonych porach roku oraz dnia. Minutę po 20:00 na trasę już nie wjedziesz. Prowadzi z jednej strony na punkt widokowy na Grossglockner (gdzie się kończy), a z drugiej przejedzie się nią do Fush i dalej do Bruch an der Grossclokcneer aż do Zell am See. W tym roku trasa kończy 90 lat, z tego tytułu otrzymuje się po zakupie biletu pamiątkową naklejkę (1935-2025 -90 Yahre). Kilka faktów o tej drodze:
§ lokalizacja: Austria, Park Narodowy Wysokie Taury
§ długość trasy: ok. 48 km
§ najwyższy punkt:Edelweißspitze – 2.571 m n.p.m.
§ liczba zakrętów: 36 serpentyn
§ punkty początkowe: Bruck (ziemia Salzburska) i Heiligenblut (Karyntia)
§ tunel Hochtor: przecina granicę między ziemią Salzburską, a Karyntią.
Hochalpenstrasse należy do najpiękniejszych tras widokowych w Europie. Te 48 kilometrów warte jest każdego Euro. Oczywiście kluczem w tym wszystkim jest pogoda, bowiem może się tak zdarzyć, że trasę przejedziesz całkowicie w deszcze i nisko ułożonych chmurach. Zatem z widoków nici. My akurat mieliśmy częściowo farta, bowiem w przeważającej części pobytu był i deszcz i niskie chmury, ale też pojawiło się w idealnym monnecie okienko pogodowe, w sam raz na zrobienie zdjęć. Zdjęć, których cyknąłem ponad 770. Jednakże przed wjazdem na tą drogę warto zatrzymać się w Winklern pod adresem: 9841 Winklen 202, tam jest KOSTBAR, miejsce, w które bardzo polecam. Dlatego, że nigdy wcześniej nie spotkałem się z tak „potężnym” posiłkiem, jeśli chodzi o jego wielkość oraz zastrzyk energii. Po uzupełnieniu kalorii kierujemy się już w objęcia Wysokich Taurów wraz z całym ich inwentarzem. Generalnie to już bez znaczenia pogoda, bowiem nawet w najbardziej chorej wizji snu wariata w zakresie załamania pogodowego, warto tam pojechać. 36 zakrętów zdecydowanie szerszych w konstrukcji niż na wyżej wspomnianym Stelvio Pass, co powodowało, że prawie 5 metrowym samochodem pokonywałem je na raz, a nie na dwa razy, jak we Włoszech. Konstrukcja trasy wymaga jednego – sprawnych hamulców w aucie. I o ile podczas wdrapywania się nie zdajesz sobie z tego faktu sprawy, to podczas zjazdu, w stronę już Zell am See zaczyna się naprawdę jazda, bo najpierw wnosisz się na wysokość ponad 2,5 k metrów, a później zjeżdżasz do poziomu zerowego. Mogę to określić w ten sposób, że pomimo nowych hamulców przednich i tylnych (wymiana przed wyjazdem) już na parkingu w Zell am See poczułem charakterystyczny zapach, co oznaczało, że układ hamulcowy mocno oberwał. W zasadzie jestem wychowany na górskich trasach, gdzie robiłem prawko wiek temu i wiem, o co kaman w temacie, ale i tak używając hamulca tylko w ostateczności, to całość układu była bardzo obciążona. Brembo dały radę. Co do pierwszej części trasy, to te niecałe 50 kilometrów jest wspaniałą przygodą dla osób, które uwielbiają góry oraz dla tych, którzy uwielbiają jeździć po krętych drogach. A jeśli masz w samochodzie manetki do zmiany biegów, czujesz się jak młody bóg. Wysokie Taury w okienku pogodowym odwdzięczą się wspaniałymi i doniosłymi widokami na ośnieżone ostre szczyty. W sumie na tym odcinku możesz się ich doliczyć trzydzieści. Trasa mnie pochłonęła, aż tak, że miałem ochotę zostać tam na cały tydzień, ale niestety grafik nie pozwalał na takie ekstremalne rozwiązanie i sądzę, że zarządca trasy też nie byłby zadowolony. Na bilecie wjazdowym na Hochalpenstrasse widnieje informacja: no freunds in case of bad wather, co doskonale oddaje ducha tamtej aury pogodowej. Zdecydowanie jest to najlepsza droga górska jaką miałem okazję przejechać. Zdecydowanie więcej uniesień, ahuuch i ohuh niż na Stelvio. Zdecydowanie więcej szczytów oraz piękniejszy krajobraz niż oferuje Stelvio. A także lepsze podłoże i szersze łuki. Trasa w skali 5 punktowej otrzymuje szóstkę! Droga kończy się kilkupoziomowym parkingiem, z tarasem widokowym na Grossglockner, który jest najwyższym szczytem w Austrii. Wysokość to 3798 m n.p.m. z lodowcem Pasterze u podnóża szczytu, który jest największym lodowcem w Austrii. I to jest view to a kill! Z drugiej strony tarasu widokowego, wejście na strome zbocze, na którym żyją świstaki. Co ciekawe, niektóre bardzo przyzwyczajone do ludzi, proszące o jakąś przekąskę. Powrót okazał się jeszcze bardziej zaskakujący, bo, po przekroczeniu tunelu Hochtor, wjeżdża się w krainę jeszcze większych zachwytów, szeroka przestrzeń z widokami na kolejne dwu, trzy tysiączniki wprawia momentami w osłupienie. Po 15 minutach szczyty o wysokości Rys, przestają cię w ogóle interesować. Nie zwracasz już uwagi na te pagórki, bowiem jest zbyt wiele wyższych szczytów, którymi się zachwycasz. Zupełnie tak samo jest z wodospadami, które w wielu przypadkach zaczynają się prawie u szczytu góry, a jest i tak dużo i mimo że są tak spektakularne, to po 15 minutach tylko odnotowujesz kolejny i kolejny, już bez wcześniejszej euforii. W kilku miejscach postojowych znajdują się stacje do naładowania samochodu elektrycznego. Zatem wyprawa na tą trasą sportowym elektrykiem odbędzie się bez obaw o zasięg. A przyniesie jeszcze więcej radości, bowiem sportowe elektryki mają od razu do zaoferowania górę Nm pod prawą stopą. Grossglockner, ale przede wszystkim Hochalpenstrasse to jedno z najlepszych miejsc w Alpach. To nie tylko cudowne widoki, przy oknie pogodowym, ale również bardzo dobrej jakości droga, która, mimo że nie znalazła się w odcinkach TopGear, jest bardziej wymagająca niż zjazd ze Stelvio. Może i nie przypomina serpentyn włoskiej tasiemki, ale jej zakręty są bardziej angażujące zarówno dla kierowcy, jak i jego samochodu. Mam ochotę tam wrócić, z pewnością będę tak konstruował wyjazdy wakacyjne, aby ponownie odwiedzić zarówno KOSTBAR, jak i Hochalpenstrasse.
Sierpień 2025 r.
Bartosz Jagodziński